sobota, 25 marca 2017

#15 Witaj chorobo

-Nie wiem...czy nie oślepniesz po urodzeniu dzieci,albo czy sama nie umrzesz....
Te słowa,uderzyły że zdwojoną siłą w Hope.Czarna jeszcze długo stała,że łzami w oczach wpatrując się w medyczkę.Po raz kolejny,choroba odbiera jej coś ważnego,coś wspaniałego.Spuściła tylko głowę.Carlotta poklepała ją po ramieniu i nachyliła się,by szepnąć jej coś na ucho.
-Jeśli chcesz,możemy pozbyć się maluchów i w tedy będziesz miała większe szanse na przeżycie,-po tych słowach odeszła.Hope nie patrzyła w ślad za nią,była wpatrzona w podłogę.Jak miała to powiedzieć Kifo.Jak ma sobie samej spojrzeć w oczy.Czy naprawdę,musi wybierać..?

Kifo
Słońce wzeszło ku najwyższemu punktowi.Przeciągnąłem się i rozejrzałem po jaskini.Adele spała wtulona w Upepo.Uśmiechnąłem się na ten widok i spojrzałem na małżonkę.Spała przy samym koncie jaskini.
Po wyrazie jej twarzy,wiedziałem,że nie śni jej się nic przyjemnego.Od kąt wczoraj wróciła od medyczki,nie odezwała się do mnie ani słowem,do tego mnie unika.Nie wiem,co się dzieję.Westchnąłem tylko i postanowiłem przejść się nad wodopój.Niby nie leży daleko,a droga dzisiaj wydawała mi się bardzo długa.Może to dlatego,że martwiłem się o Hopcie? 
Kiedy znalazłem się przy wodzie,napiłem się niemal od razu.
-GDZIE JA JESTEM!!?
Wyrwałem się natychmiast od dotychczasowych zajęć i odwróciłem.Za mną stał lew w podeszłym..bardzo podeszłym,nie wiem może ma jakieś 100 lat.Dobra do rzeczy,za mną stał lew,strasznie siwy lew.Patrzył na mnie zielonymi oczami,lekko je przymrużając.
-Coś się stało?
-JA NIE WIEM CZEMU!??
-Ale o co chodzi?
-JA JĄ KOCHAM A ONA MNIE NIE!!!!
-Proszę pana! Proszę się uspokoić..-chciałem jeszcze coś powiedzieć,ale w porę do mnie coś dotarło.Przecież ten lew musi być chory.Cóż..zwykle Hope się tym zajmuję,ale dzisiaj chyba los każe mi wykonać to zadanie.Przybrałem dumną postawę.
-Pomogę panu.Pamięta pan,co się znajdowało w pana miejscu zamieszkania?
-Jeki pan,mówi mi Jack,-powiedział z przekąsem lew,-choroba zabija co nie? Możże dlattego mniie nie chce? Co? CO?
-Kto pana nie chce?-spytałem
-Moooja ukochana żonka,a jakże by inaczej!? PRZEZ C-H-O-R-O-B-Ę porzuciła
-Więc,musimy nie porzucać,-westchnąłem z irytacją,starając się do niego dotrzeć.Lew po minucie,zrozumiał o co chodzi i kazał mi iść za sobą.
Przewracałem się już,sam nie wiem ile razy.Przedzieranie się przez krzewy,to naprawdę nie jest to..co chce robić pod wieczór.Właśnie tyle zajęła nam podróż do domu staruszka.W końcu,byliśmy na miejscu.Jack zatrzymał się przy jakiejś jaskini.
-HALI!!
-Proszę pana może..
-HALI!!!!!!
Dopiero za drugim razem z jaskini wyszła siwa lwica.Była młodsza od lwa,na moje oko o parę lat.Podeszła do niego z kwaśną miną.
-Chorych nie przyjmuję
-Widziałem wiele przypadków chorych,ale ten to dobry model,-zaśmiałem się i podszedłem do lwicy,-jestem Kifo i zamierzam pani coś wytłumaczyć
-Ciekawe co dzieciaku,ja już tyle na wojnie słyszałam,że sama zaraz zdechnę
-Jaki chory?! BO co! Aż tak źle nie jest,a wystarczy sobie tylko przypomnieć..jak za młodu pani go kochała.Wiele jest przypadków nieczułości,ale wierzę,że pani kocha Jack'a i go nie zostawi.Nie teraz..nie w chorobie.Poradzicie sobie,ale czy nie lepiej wystawić do bliźniego pomocną łapę,a nie na odwrót
-Mądrze mówi,-powiedział Jack i podszedł do ukochanej,-wiesz,jak bardzo cię kocham! Bardzo...
-Ja ciebie też,ale się boję,-przytuliła lwa
-Dacie radę.Znam pewną lwicę,która dała radę i wiem..że w też dacie
Chciałem już odejść,ale para staruszków zaprosiła mnie na obiad.Lwica pomimo wieku,świetnie polowała.Upolowała antylopę i mogliśmy po chwili ją zajadać.Dopiero kiedy pierwsze gwiazdy rozbłysły na niebie,wróciłem do domu.

Narrator
Adele z niepokojem,przyglądała się przyjaciółce.Czarna lwica,siedziała na szczycie jaskini stada.Wpatrywała się w horyzont nieobecnym wzrokiem.Biała lwica żałowała,że nie ma tutaj Kifo.Była pewna,że lew by coś na to poradził.Ona także,zauważyła dziwne zachowanie przyjaciółki.Westchnęła i pomimo ciąży i jednego ślepego oka,wdrapała się zwinnie na jaskinię.Usiadła obok Hopę i także spojrzała na dalekie tereny,skropione w blasku nocy.
-Co się dzieję Hope?
-Nic,-odparła krótko
-Przecież widzę..mnie nie oszukasz!
-Piękne są te nasze maluchy,są z nich dobre pary..
-O kim ty mówisz?
-Mto,Baharim,Merah i Mi...
-Aha,no piękne pary....chwila! Nie zmieniaj tematu..
-Posłuchaj Adele,to co ci teraz powiem zostanie między nami..nie powiesz Kifo,-czarna spojrzała w fioletowe oko przyjaciółki.
-No dobrze...
-Przysięgnij!
-Przysięgam!
***
Adele spuściła głowę.Po tym,czego się dowiedziała,nie mogła spojrzeć przyjaciółce w oczy.Zwykłe ,,będzie dobrze" na pewno nie pomoże.W końcu,wzięła się na odwagę i spojrzała w jej niebieskie oczy.Pomimo lat,lwica dalej była piękna,tak jak jej oczy.
-Co zamierzasz?
-Gadałam dzisiaj z lwicami będącymi matkami,każda mówi,że to cudowne uczucie,ale w takich okolicznościach...-przerwała,gdy usłyszała nawoływania Kifo i Upepo.Adele położyła łapę na ramieniu czarnej i uśmiechnęła się pogodnie.
-Ja ich odciągnę,żebyś mogła pomyśleć..-po chwili,lwica zeskoczyła,zostawiając Hope samą z myślami.
Czarna spojrzała w gwieździste niebo i zmrużyła lekko oczy.Wiatr poczochrał jej sierść.Wzięła głęboki wdech i zaczęła coś nucić.
-Śpij me słonko
Śpijcie dzieciaki..
Moje małe nieboraki
Mimo iż cierpienie..mimo iż upały
Mama wam pomoże,przetrwamy wszystko razem!
Hope na chwile spojrzała w górę,po czym zaczęła kończyć piosenkę.Dodała jednak własne słowa.
-Czemu więc mama..mnie porzuciła?
Własne dziecko,od siebie oddaliła..
Nie biegła za mną,nic nie wołała..
Dała mi odejść,taka to mama.
JA OBIECAŁAM! Że się poprawię..
Dorosłam mimo...iż miałam małe szanse
Mówi się trudno...wiatru w niebiosach
Mówi się trudno...cieniu w słońcu
Więc mnie posłuchaj-taka to rada
*wstaję i patrzy na pomału wschodzące słońce*
Teraz pokażę..jestem gotowa
Moje maleństwo,splecione że mną
Mama cię nie porzuci więc...
Hope na chwilę przerwała i podbiegła bliżej krawędzi.Nie przejęła się tym,że może spaść.Stanęła na tylnych łapach i spojrzała w słońce,wolno unoszące się ku niebu.Uśmiechnęła się i dotknęła łapą brzucha.Wiedziała już,co powinna zrobić.Dokończyła więc swoją piosenkę,ostatnim zdaniem:
-Witaj chorobo!!!
---------------------------------
Mi się ten rozdział spodobał.Mam nadzieję,że wam także.Następny rozdział,powinien pojawić się w następny weekend.Oczywiście teraz,tradycyjne pytanka:
1.Czy decyzja Hopę,przyniesie jakieś konsekwencję?
2.Kifo dał radę na misji?
3.Hope powinna powiedzieć Kifo o ciąży?
4.Jak wam się podoba piosenka?
5.Obstawiacie jaką płeć dla dziecka (mogę zdradzić,że nie będzie tylko jedno)
I ostatnie,dodatkowe:
6.Ile sezonów powinna mieć historia Hope i Kifo?
*pozdrawiam*

2 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next
    1. Mam nadzieję że nie
    2. Tak
    3. Jasne że tak
    4. Superowa
    5. Dwóch chłopców i może dziewczynka
    6. Nwm

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Pewnie tak
    2. Tak
    3. Szczerze, powinna, lecz gdyby nie powiedziała, byłoby ciekawiej...
    4. Super
    5. Bliźnięta. Lew i lwica.
    6. Dużo :)

    OdpowiedzUsuń