sobota, 29 lipca 2017

#25 Niespodzianka

Siedem miesięcy później
Można powiedzieć,że wszystko zaczęło wracać do normy.Niewiele się działo,może nie licząc tego,że trzeba było pomagać większej ilości zwierząt.Hope i Kifo,musieli nawet wyruszyć w rejony dżungli,by pomuc chorym małpą,lub zamieszkującym tamte tereny surykatką,czy nawet papugą.Na Wolnej Ziemi,pojawiła się także pewna mała lwiczka:Suki*.Okazało się,że została porzucona przez matkę,przez jej złamaną od urodzenia nogę (podobnie jak u Kifo) .Więc oczywiście,Hope i Kifo,ruszyli w ślad za nią.Kiedy już ją znaleźli,przekonali,wytłumaczyli wszystko,a pod koniec dnia,matka przeprosiła córkę,po czym zostały przyjęte do stada.
Była też żrafa,której szyja nie była aż tak długa i inne żrafy się z niej śmiały,zebra,która przez chorobe była za wolna.Wszystkim pomogli i byli z tego dumni,oraz szczęśliwi.Podobnie ich córki,które także miały w tym swój udział.Po odejściu  Carlotty,zostały medyczkami.Pomagały więc wszystkim z wielką chęcią.
Maisha i Zawadi,kilka mięsięcy temu,akurat kiedy stały się młodymi dorosłymi,wzięły ślub z Jicho i Binn'em.

Hope była szczęśliwa,kiedy dwa mięsiące temu,jej córki oświadczyły,że spodziewają się dzieci.Modliła się do duchów,żeby przynieśli im zdrowe potomstwo.
***
Hope odpoczywała.Leżała na plecach,a słońce ogrzewało jej biały brzuch.Ptaki ćwierkały,antylopy skakały,Adele biegła w jej stronę,słonie...czekaj co? Hope natychmiast się podniosła,po czym odwróciła się w stronę,z której nadbiegała Adele.Kiedy biała się zatrzymała,Hope nastawiła uszu.
-Jakieś lwy..była ich trójka..proszę..o spotkanie,-wydaszała fioletowooka
-Dobrze,-powiedziała czarna,po czym zeskoczyła z kamienia,-a ty może odpocznij,-posłała przyjaciółce uśmiech,po czym zaczęła biec w stronę granicy.Po drodze,wyczuła znajomy zapach partnera,który po chwili,pojawił się obok niej.Wspólnie biegli w stronę granicy.Ich oddechy,ruszy..wszystko pracowało w zgodnym tempie.

Na granicy,czekali już na nich nowo przybyli.Były to dwa lwy i lwica.Lwy były niemal identyczne.Grzywy brązowe,futra szare,oczy czerwone i czarne nosy.Różnił ich tylko kształy nosów.Lwica natomiast,była interesująca.Jej futro,było pomarańczowe,obwódki oczu pomarańczowo-czerwone.Brzuch miała...jasno różowy! Kifo zdziwił się,natychmiast szepnął to do ucha Hope.Ta tylko kiwnęła głową,po czym przyspieszyła.Po chwili,oboje byli przy lwach.
-Jestem Hope,a to jest Kifo,macie jakiś problem?
-Oczywiście!-warknął jeden z lwów,-mój idiotyczny młodszy brat,chce poślubić chorą lwicę!!
-Spokojniej trochę co!?-odwarknął Kifo
-Jak mam być spokojny!? Zniszczy sobie życie!
-Ja ją kocham,a ona kocha mnie! Kocham Laanę**! A ty byś się...
-Spokojnie!-krzyknęła Hope,gdyż wyczuła że w lwica,bardzo posmutniała,na szczęście Upepo,przybiegł do nich,więc mogła to wykorzystać,-Laano,poszłabyś z moim przyjacielem,Upepo?
Lwica kiwnęła głową,po czym wraz z białym,oddalili się.Hope spojrzała ponownie na braci.
-Jak się nazywacie?
-Haelewi*^* jestem,a mój młodszy brat to..
-Nazywam się Sina*&*,proszę,wybijcie mojemu bratu z głowy te głupoty!
-Jakie głupoty! Sam jesteś głupi! Nie możesz ożenić się z chorą lwicą!!
-Mogę i to zrobię!!
-SPOKÓJ!!-warknął głośno Kifo,aż lwy się uspokoiły,Hope zmrużyła oczy,-chorzy,mój drogi nie są gorsi,tylko dlatego,że w paru kwestiach,są słabsi.
-Jeśli twój brat ją kocha! To nie każ mu jej zostawiać,bo miłość...miłość..-Hope nagle bardzo zabolała głowa,ale wiedziała,że nie może teraz przestać,-Miłość pomaga wyzdrowieć.

Haelewi,wzruszył ramionami
-Okey,bądź sobie z nią.Ale żebyś nie mówił,że nie mówiłem.Chodź,może nie będzie tak źle
-Dzięki brat,-lew od razu przytulił pomarańczową,która dopiero przyszła.Cała trójka,z powrotem się oddaliła.Hope i Kifo,też mieli taki zamiar,ale drogę zagrodził im lew.Był czarny,z szarą grzywą.Nos miał różowy.Uśmiechnął się do Kifo i Hope.
-O co chodzi?-spytał Kifo,nie wiedział kim jest,więc wysunął pazury,podobnie Hope.
-Jestem chory.Słyszałem,że pomagacie...
-Chcesz kogoś przekonać do tego,że..
-Nie! nie! Chciałbym..to znaczy...eh,szukam domu! Mogę tu zostać?
-A własnego nie masz?-spytał ciekawski Kifo
-Nigdy nie miałem,byłem wędrowcem,ale od kąt,choroba się nasiliła,muszę mieć dom,a tu..każdy może być sobą.
-Jak ci na imię?-spytali równocześnie
-Jestem Ndoto*#*
-Jestem Ho..
-Hope i Kifo,wiem..mówią o was legendy,-zaśmiał sie lekko,-to..mogę dołączyć do stada?
Szary i czarna,spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym przytaknęli.Bo..czemu nie? Razem,zaczęli iść w stronę jaskini stada. Mogogliście,czterem lwą w ciągu jednego dnia? Nieźle..-pomyślała Hope,po czym stanęła jak wryta,przed wejściem do jaskini kłębiło się całe stado,wyczuła kłopoty.

Stado uśmiechnęło się na ich widok.
-Witaj Hope,ktoś na ciebie oczekuję w jaskini,-zaśmiała się Mia

Czarna spojrzała po przyjaciołach,po czym pewnie weszła do grody.Panował w niej mrok,lecz mimo tego,odnalazła w koncie cztery znajome sylwetki.Dwie lwice i dwóch lwów.Podeszła bliżej,by przyjrzeć się kuleczką w łapach córek.Maisha i Zawadi,uśmiechały się promiennie,spoglądając na swoje kociaki.Binn i Jicho,tylko je obserwowali.Pierwsza urodziła Maisha,później Zawadi.Czarna lwica,czule polizała swoje córki po głowach,po czym usiadła.Chwile później,do jaskini weszli Kifo,Upepo,Adele.Biała lwica,powtórzyła czynności ,które wcześniej wykonała jej przyjaciółka.Kifo po chwili,także polizał córki po głowach.
Cała siódemka-gdyż Upepo wyszedł,wpatrywała się w kuleczki.Maisha urodziła jedną córkę,natomiast Zawadi,syna i córkę.

Maisha spojrzała na Jicho
-Powinniśmy ją jakoś nazwać
-Mam już nawet imię,-uśmiechnął się zadowolony,-Imara**
-Ślicznie!-zachwyciła się Hope
-Masz rację mamo,idealnie do niej pasuję
Maisha spojrzała na córkę,która teraz ziewnęła.Polizała więc ją i mocniej przytuliła,by mogła zasnąć wtulona w jej futro.Miała taki sam kolor sierści co Jicho,po niej odziedziczyła,jedynie różowy nos,biały brzuszek,oraz obwódki oczu,oraz oczy.

Zawadi,także spojrzała na swoje pociechy.Jedna już smacznie spała.Była to dziewczynka.Jej brzuch,oraz łatki na oczach,były szare,sierść natomiast biała,oczy odziedziczyła po Binn'ie.Syn,patrzył na wszystkich szczęśliwy,zarazem także ciekawski.Ma oczach miał czarne łaty,tak jak Binn i Adele.Oczy także miał fioletowe,natomiast nos-tak jak siostra,różowy.
Spojrzała na syna Adele z uśmiechem
-My także powinniśmy ich nazwać
-Może syna Bahari*?
-Mi pasuję..a córkę,Nzuri?
-A może Riwaya***?-zaproponował Kifo
-Świetne imię,tato!
-Żyją od dzisiaj dopiero,a ja je kocham,jakby żyły od zawsze,-dodała Zawadi
-Tak to jest być mamą,córeczko,-uśmiechnęła się Hope,po czym polizała białą główkę Bahariego.

Całe stado,ucieszyło się z narodzin małych.Zadawało mnóstwo pytań,na które nowo upieczeni rodzice,udzierali odpowiedzi.
*******************************************
*miłość [japoński]
*Bahari-ocean
**Imara-silna
***Riwaya (czyt.Riwaja)-powieść
**klątwa
*^*Nie rozumie
*&* Nie jestem
*#*śnić

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się podobał.Moment,o narodzinach,jak i początku,był już dawno napisany,ale musiałam dodać jeszcze środek,więc dlatego tyle musieliście czekać.Co myślicie,o wnukach Hope i Kifo?
Rozdział dedykuję dzisiaj wszystkim,którzy systematycznie,komentują każdą moją notkę.Dziękuję :*
Pozdrawiam ^^
Ps:Ndoto,ma taki desing,jaki bym dała synowi Hope i Kifo! Taki

2 komentarze:

  1. Wybacz, że dopiero dzisiaj komentuję, a rozdział był już wczoraj...
    Rozdział jest piękny! Hope została babcią, jak ten czas szybko leci! Jeszcze niedawno Kifo i Hope byli lwiątkami... A teraz? Są już dziadkami... Cudowne imiona dla lwiątek, mają cudowne imiona (chociaż najbardziej podoba mi się Bahari, chyba zostanie moim faworytem).
    Życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej kuleczki :) Imara jest moją ulubieńcem... Swoją drogą moja stara ocka nosiła takie imię. Oczywiście każdy maluch jest uroczy. Ściskam serdecznie :3

    OdpowiedzUsuń