niedziela, 19 marca 2017

#14 Trudna decyzja

Hope szła spokojnie przez równiny.Od paru dni,odczuwała dziwne bóle brzucha.Ignorowała to,myśląc że to choroba,która ostatnim czasem,bardzo się nasiliła.Wykorzystała,chwilowy dobry stan zdrowia i postanowiła przejść się na spacer.Przeszła już większą część swojej trasy,kiedy na jej drodze coś się pojawiło.Było to ciało lwiczki.Brązowa leżała na trawie,ledwo co oddychała.Na ciele miała kilka mocnych siniaków.Hope nie musiała długo myśleć,wzięła małą w pysk i czym prędzej pobiegła do medyczki.

Minęła bez słowa przyjaciół.Zaniepokojeni,pobiegli za nią.Zostali jednak na zewnątrz,kiedy przekroczyła jaskinię.Medyczka od razu,zabrała się za leczenie lwiątka.Po paru minutach,lwica wyszła z ,,gabinetu".Spojrzała na czarną.
-Była mocno pobita,ale już jest dobrze..możesz wejść
-Dziękuję Carlotte
Czarna lwica,weszła do środka.Mała lwiczka,którą znalazła,siedziała do niej tyłem.Hope zbliżyła się bliżej,a lwiczka się odwróciła.Teraz dopiero czarna,mogła dostrzec łzy w jej oczach i smutek namalowany na twarzy.Objęła ja jedną łapą.
-Witaj jestem Hope
-Ja jestem Merah,-powiedziała brązowa i się odsunęła.Hope zmartwiły jej siniaki.Miała pewne przypuszczenia,o które chciała zapytać lwiczkę.Musiała jednak być delikatna.
-Co się stało?
-Nic...,-odsunęła się jeszcze trochę,-jedyne,co mi dolega to choroba..
-Jaka? Mogę ci pomóc? W prawdzie,też jestem chora
-Nikt mi nie może pomóc,a zwłaszcza pani!
-Zostałaś ciężko pobita z powodu..-przyjrzała się lwicze i zauważyła,że jedna z jej łapek jest mniejsza od drugiej,w sumie oddech też miała ciężki,-niedoładu łapki i problemów z oddychaniem
Lwiczka przybliżyła się bliżej,zdziwiona.
-Skąd ty..
-Mów mi Hope,-zaśmiała się,-powiedzmy,że mam doświadczenie
-Ale i tak ci nie powiem...Hope
-Nie musisz mówić jeśli nie chcesz..-zaczęła,-wiedz jednak,że zawsze będę gotowa ci pomóc.Masz rodzinę?
-M-mam,-wyczuła strach w jej głosie
-Mhm...zostaniesz u nas przez trochę?
-Tak!-teraz wyczuła radość.Jej zachowanie było takie dziwne,że Hope musiała je obgadać z przyjaciółmi-Kifo i Adele.
***
-Mhm..podejrzewasz,że rodzice ją bili?
-Tak myślę,Kifo
-Ale dlaczego?-nie rozumiała biała
-Bo jest chora...-powiadomił ją szary
-Mnie już nic nie zdziwi,-westchnęła Hope
-Znajdę ich i wpoję im to do głowy,-powiedział Kifo
-Dobry pomysł,pójdę z tobą...a ty Adele,zajmij się Merah
Wszyscy się zgodzili i poszli w swoje strony.Hope i Kifo,ruszyli na równinę,a Adele po lwiczkę.Biała chciała ją jakoś pocieszyć,więc postanowiła nauczyć ją polować.Kiedy więc Adele,uczyła brązową polowania...Hope i Kifo,przedzierali się przez kolejne tereny.Mieli już dość,ale wiedzieli,że muszą znaleźć jej rodziców.
W połowie drogi,Hope źle się poczuła.W jednej chwili,padła na ziemię.
-Hope!!
-Nic mi się jest Kifo,-powiedziała,-idź ich poszukaj,a ja tutaj zostanę
-Ale..
-Żadnych ale...idź!
Tak jak chciała czarna,Kifo pobiegł szukać rodziców Merah.Chciał to zrobić jak najszybciej.W końcu,dotarł do jakiejś małej jaskini.Z środka,unosił się zapach antylopy.Usłyszał płacz.Podszedł bliżej i zobaczył coś strasznego.Brązowy lew,bił małą białą lwiczkę.Matka lwiątka,jadła w spokoju antylopę.Kiedy jednak dostrzegła Kifo,przestała.Wstała i warknęła na lwa,jej partner się odwrócił i także warknął.Kifo widząc pobitą córkę pary,także warknął.Wszedł niebezpiecznie do jaskini.
-Jak wy tak możecie!?                                                
-Nie wtrącaj się,-warknął przeciwnik Kifo
-Chorych można,-powiedziała lwica,-ona jest nic nie warta,tak jak jej siostra
-Bo jest chora,to chyba was coś boli
-A weź ją sobie jak chcesz,-zaśmiała się lwica i złapała ostro młodą.Rzuciła ją pod łapy szarego.Ojciec lwiątka,nic nie zrobił.Kifo chciał im przyłożyć,ale wiedział,że to nic nie da.Wziął małą w pysk i pobiegł przed siebie.Po drodze,zobaczył tracącą siły Hope.Wziął ją na plecy i skierował się do medyczki.Adele wraz z Merah,podbiegli do lwa,kiedy już był u Carlotty.Nic nie mówił,spojrzał tylko na lwiczkę.
-Nie bój się..już nie masz czego.Twoja siostra i ty,będziecie już w spokoju przeżywały każdy dzień
-To dobrze,-zaśmiała się Adele,-bo jeden z synów Canona,wpadł jej w oko
-Który?
-Mto
-Czyli drugi będzie dla...-nie dokończył,bo Merah mu przerwała
-Dla Mai 
***
Biała przytuliła się do brązowej.Obie lwiczki po chwili łez,odeszły wraz z Adele.Ciężarna lwica poprosiła tylko Kifo,że jak się czegoś dowie o Hope,ma jej powiedzieć.Przytaknął i dalej czekał na lwice.
***
Hope,kiedy tylko się obudziła,została otoczona przez Carlotte.Jej twarz,nie pokazywała żadnych emocji.Hope usiadła i spojrzała na nią zaskoczona.Przecież ta,się zawsze uśmiechała.Wiedziała,że coś jest nie tak.
-Co się stało?
-Hope..jesteś w ciąży
Te słowa zabrzmiały w uszach czarnej,że zdwojoną siłą.Ona w ciąży? Ona będzie miała lwiątka? Już widziała tę radość na twarzy Kifo.Na jej twarz,wlał się uśmiech.
-Naprawdę? To cudownie...
-Nie cudownie kochana,-powiedziała medyczka,na co Hope się zmieszała.Dlaczego ciąża miała być zła?
-Nie wiem...czy nie oślepniesz po urodzeniu dzieci,albo czy sama nie umrzesz....

-----------------------------------
-----------------------------------
Myślałam,że nie napiszę tak szybko rozdziału.Ale wpadłam na pomysł i jestem szczęśliwa :)
1.Co myślicie o postępowaniu rodziców Merah i Mai?
2.Jak myślicie,Hope zgodzi się urodzić,a jeśli tak to jakie będą tego skutki?
*pozdrawiam*

3 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział czekam na next.
    1. Jak oni tak mogli !!! jak się dowiem gdzie mieszkają to pożałują , oderwę im łby ( Xd , za dużo filmów akcji )
    2. Zgodzi się urodzić , nwm może jej dzieci oślepną , lecz ona przeżyję , ja to wiem !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdzialik ;)
    1. Jak oni mogli tak się zachować?!
    2. Zgodzi się urodzić, mam nadzieję, że nic się jej nie stanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Hope...
    1. Oni?! Ja tu właśnie próbuję zapomnieć o ich istnieniu!
    2. Pewnie zechce urodzić... Ona pewnie przeżyje. Dzieci mogą urodzić się chore, lub Hope straci wzrok. Może będzie mieć jakąś wadę, przecież nie koniecznie musi stracić wzrok całkowicie... Jest jeszcze opcja, że umrze, w co szczerze wątpię. Ewentualnie Hope straci wzrok i nigdy nie będzie mogła zobaczyć dzieci. Będzie musiała nauczyć się rozumieć świat innymi zmysłami. Szczerze mówiąc, byłby to naprawdę ciekawy wątek. Chociaż rola Kifo w roli samotnego ojca borykającego się ze stratą ukochanej też jest niczego sobie... Może, lwiątka za bardzo przypominałyby mu Hope i by się od nich odwrócił? Porzucił, a lwiaki albo by musiały wychować się same, albo ktoś by je przygarnął. Idąc tym tropem, może w opowiadaniu pojawiłby się jakiś czarny charakter chcący zawładnąć wszystkimi ziemiami? Może Kifo nie mogący patrzeć na dzieci i osłabiony stratą żony przystaną by do niego, zmieniając swoją ścieżkę? Zamiast leczyć, zechciałby odbierać życie? Może za kilka lat, kiedy córka lub syn Kifo stałby się dorosły, on stałby się ostatnią nadzieją? A Kifo, który na nowo odkryłby miłość do dziecka z powrotem zmieniłby strony? Taki scenariusz byłby ciekawy, ale należałoby zapłacić wysoką cenę w postaci śmierci Hope.

    OdpowiedzUsuń