niedziela, 16 lipca 2017

#24 Odalony koszmar

"Nie każdy,ma łatwy początek"

Malaika,biegła przez dżunglę.Nie zważała,na uderzające ją o twarz liany,ani o rośliny,kżywdzące jej łapy.Nie mogła się zatrzymać,mogła tylko przyspieszać.jej oddech,nie był już wyrównany,pomału traciła siły.Na szczęście,udało jej się przejść przez dżunglę.Odwróciła się szybko,lecz po chwili,spowrotem spojrzała przed siebie i przyszpiesyła.Te lwy,dalej ją goniły.Czy oni,nigdy się nie męczą?-burknęła w myślach.

Z jednego była dumna,swojej silnej woli.Dzięki niej,nie zatrzymała się,a nawet podniosła,kiedy się przewróciła i strasznie ją łapa bolała.Biegła dalej,sycząc od czasu do czasu z bólu.
Przebiegła,już znaczną część swojej drogi.Zatrzymała się na chwile,po czym odwróciła.Nikt jej nie gonił.Pewnie odpuścili,-pomyślała,po czym położyła się zmęczona na ziemi.Nie daleko była kałuża,zapewne po wczorajszym deszczu,ba! Ulewie! Bez mrugnięcia okiem,podeszła w tym kierunku,po czym zaczęła wypijać z niej wodę.
Kiedy skączyła,z powrotem się położyła.Nawet nie zauważyła,kiedy zmożył ją sen.Spała,cicho pochrapując.Obudziła się dopiero wtedy,kiedy usłaszała kroki łap.Zaczęła nasłuchiwać,to były kroki..lwów! Od razu,stanęła na równe łapy,po czym wskoczyła w kszaki.Przyczupnęła.Miała zamiar tak pozostać,puki nie odejdą.
Kiedy byli bliżej,usłyszała więcej.Lew i lwica,rozmawiali o czymś zawzięcie,chodź wyglądało to raczej na kłutnię.
*
-Hatari,jesteś pewien,że będzie tutaj czekać?-burknęła Tabbu.Nie była specjalnie zadowolona,z podróży w dalekie nieznane miejsce,do tego takie..dziwaczne.Wszędzie tylko drzewa i krzewy,żadnej zwierzyny,czy nawet wodopoju.A tak strasznie,chciało jej się pić.Od wczoraj nic nie miała w pyszczku.No właśnie..wczoraj.Na szczęście,ani Hope,ani Kifo..nic nie podejrzewali.Nawet nie zwrócili uwagi,że jej wczoraj nie było.
-Miała być tu wczoraj!-burknęła ponownie biała
-Miała..ale właśnie dzisiaj przyszła,-wskazał łapą na krzaki,które zaczęły się ruszać.

Sylwetka złotej lwicy,wyskoczyła z nich z łumotem.Spojrzała na lwa i lwice,z dezaprobatą.
-No co tak się gapisz,siostruniu!?
-Nie mów tak do mnie,-warknęła brązowooka,-mamy innego ojca..na szczęście!
-Ojej,nie wstydź się rodziny,-warknęła Taabu,-lepiej powiedź,Kisasi,czy masz jakiś plan.Nie bez powodu,cię tu sprowadziliśmy!
-Taa..-przewróciła oczami,-zamiast warczeć,powinnaś pomyśleć,na kim chcecie ponieść te zemstę?
Hatari usiadł
-Przecież jasne,że na Hope i Kifo,za to..co przez nich straciliśmy!
*
Malaika,słuchając rozmowy dwójki-no teraz to już trójki lwów,nie wiedziała..jak powinna zareagować.Kiedy odeszli,cichymi krokami,ruszyła za białą lwicą.Uznała,że ona ma tu najwięcej do mówienia.Nie wiedziała,gdzie udał się brązowy i złota,ale wiedziała..że jeszcze ich pozna.
Biała bez zmęczenia,szła przed siebie.Dopiero na granicy,usiadła zmęczona.Po chwili,znowu się podniosła i zaczęła biec,do jaskini,na samym środku sawanny.Kasztanowa lwica,patrzyła w ślad za nią,jeszcze chwile,po czym nie pewnym krokiem,przekroczyła granice sawanny.
*
Przypomniało jej się na chwile,jak to będąc lwiątkiem,także musiała przekroczyć granicę.Odchodziło wtedy z rodziną,z ich ukochanej ziemi.Podczas długiej wędrówki,wiele ich spotkało.Nie koniecznie dobrego.Jej ojciec zmarł,broniąc rodziny.Brat umarł ze zmęczenia.Nie było wcale kolorowo.Na szczęście,podróż się zakończyła.Na nowej ziemi,stworzyli kochającą się rodzinę.Mimo iż została tylko ona i jej mama.Było pięknie,do czasu aż stała się nastolatką.To właśnie wtedy,matka odeszła z tej ziemi.Nawet nie wiedziała,dlaczego.Myślała,nawet kiedyś,żeby zrobić to samo,ale wtedy pojawił się on...jej chłopak.Na początku było OK.Kiedy jednak dorośli,stał się dla niej agrsywny.Chciał nawet ją zabić,ale jak widać..udało jej się uciec.Mimo,iż uciekanie przed jego kolegami z dalekiej ziemi,było męczące,udało się.

Kiedy stanęła przed wodopojem,od razu rzuciła się na wodę.Zaczęła ją pić,kiedy usłyszała szelest.Od razu,odskoczyła i przybrała pozycję gotową do walki.Nie walczyła dobrze,ale dla życia,mogłaby zrobić wiele.
W krótce po tym,mierzyła się wzrokiem,z jakąś białą lwicą.To pewnie,ta biała za którą szłam-pomyślała,po czym natychmiast,rzuciła się na lwicę.Biała,nie pozostała jej dłużna,z łatwością,rzuciła ją z siebie,po czym przybiła do ziemi.
-Kim jesteś?-spytała twardo
-Kimś,kto nie da się zabić!-syknęła,po czym zwaliła z siebie białą.Zaczęła uciekać.Ta chwile w szoku,po chwili rzuciła się za nią.Była szczęśliwa,kiedy w końcu,ją dogoniła.Lwica na prawdę,szybko biegła.Biała przycisnęła kasztanową do ziemi i coś krzyknęła.Ta jednak,nie wiele z tego usłyszała,bo po chwili,straciła przytomność..
***
Binn i Jicho,byli do siebie podobni w kilku rzeczach.Jedną z nich,była ich miłość do walki.Właśnie teraz,dla zabawy gryźli się,drapali,jak i skakali na siebie.Ich to cieszyło,natomiast lwice,siedzące na pobliskich skałkach,wręcz przeciwnie.
-Chłopcy,od tego nie zmądrzejecie,-burknęła Maisha,a leżąca obok jej siostra,zaśmiała się.
-Może panie,chcą się przyłączyć? W także potrzebujecie inteligencji,-odparł Jicho i przygotował się do kolejnej walki.
Córki Hope,przytaknęły
-To co siostra,pokażemy im?
-No jasne!
Obie,ruszyły w ich stronę.Walka zaczęła się od nowa,tym razem we czwórkę.Walczyli długo,po chwili jednak,Zawadi,jak i Jicho,padli na ziemię.Maisha zaśmiała się szyderczo.
-Oj Jicho,mówiłam,że to ja w tym związku zjadam słonia!,-zaśmiała się
-A ty antylope,amigos!-zaśmiał się także syn Adele
-Ty się lepiej nie śmiej Binnuś,-odparła Zawadi,unosząc jedną brew do góry
-Tak kochanie!
-I kto tu zjada antylopę!-krzyknął Jicho
-Dalej ty,-sprostowała Maisha
Przyjaciele,udali się do jaskini stada
***
Hope i Kifo,wpatrywali się w dal.Słońce,pomału zachodziło,tym samym przybierając pomarańczowy kolor nieba.
Po chwili,koło nich pojawił się Upepo.
-Idziesz na pół-wieczorny patrol Kifo?
-No jasne...to znaczy..mogę księżniczko?-zwrócił się do Hope.Czarna kiwnęła tylko głową.Lwy,oddaliły się,więc została sama.Dalej jednak wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w dal.
Kiedy wyczuła znajomy zapach za sobą,odwróciła głowę.Za nią stała Tabbu.Biała widać,zdziwiła się,że na nią spojrzała,bo się zmieszała.
-O co chodzi?-spytała miło Hope
-No więc..chciałam się spytać,czy mogę zapolować dzisiaj dla stada?
Czarna zamyśliła się nachwile,po chwili,kiwnęła jednak głową.Biała z uśmiechem,oddaliła się.Czuć było od niej ekscytację jak i niepokój,co zdziwiło czarną lwicę.
Po chwili,poczuła kolejny znajomy zapach.Tym razem,nim zdążyła spytać "O co chodzi?",lwica ją wyprzedziła.
-Spotkałam jakąś lwicę.Rzuciła się na mnie,wyrwałam się i zrobiłam to samo,ona jednak uciekła,goniłam więc ją i kiedy ją już złapałam..ona zemdlała!-mówiła zdyszana Adele,-zabrałam  ją do Carlotty
-Dobrze zrobiłaś,-powiedziała Hope,-obudziła się już?
-Nie wiem..pobiegłam od razu po ciebie,-sprostowała fioletowooka
*
Hope i Adele,weszli do środka jaskini,w której Carlotta,zajmowała się chorymi.Była pusta,nawet samej lwicy w niej nie było.Tak przynajmniej myślały.Po chwili nawoływań,z cienia wyszła owa lwica.
Podeszła do przyjaciółek.
-Jest na samym końcu jaskini.Jest chora na serce,nie powinna zbytnio się przemęczać,poza tym ma problem z łapą,chyba od urodzenia,-mówiła lwica,-obudziła się i co dziwne,chce się widziec z ,cytuję "Jeśli na tej ziemi,mieszkają niejacy Hope i Kifo,muszę się z nimi zobaczyć,to ważne!"
Hope nie trzeba było dwa razy powtarzać,podobnie jej przyjaciółce.Od razu,ruszyły w stronę lwicy.Kiedy znalazły się przy niej samej,zdziwiły się trochę.Nie była wystraszona,jak to zwykle w takich sytuacjach bywało,siedziała prosto,wpatrując się w nie.Miała kasztanową sierść,niebieskie oczy,oraz gdzieniegdzie białe miejsca.Uśmiechnęła się do przybyłych łagodnie.
-Wybacz,że cię zaatakowałam,to było z czystej obrony.Ty jesteś "Kifo" tak?-zwróciła się do Adele
-Nie jestem Kifo,tylko Adele.Ale dziękuję za przeprosiny,rozumiem,-powiedziała z uśmiechem,po czym wskazała łapą na czarną lwicę,-to jest Hope! Kifo jest na patrolu,ale jak wróci,powiem mu,żeby do was dołączył.Hope ci pomoże,zapewniam,-mówiąc to,odeszła.Musiała w końcu czekać na szarego lwa.

Kasztanowa lwica,na przedniej łapie,miała bandarz,a jej brzuch,był posmarowany jakąś maścią.Domyśliła się,dlaczego.
-Jak już pewnie wiesz,jestem Hope.Pomagam chorym,tobie także postaram się pomóc..
-Mi nie trzeba pomagać,-westchnęła,-od lat,daję sobie z tym radę tak,jakby tego nie było..
-Ale jest,niezniknie,więc..-czarna nie dokończyła,gdyż przerawała jej kasztanowa:
-Na prawdę,rozumiem.Posłuchaj,grozi ci,jak i Kifo niebezpieczeństwo
Malaika,opowiedziała Hope,całą historię,opowiadając też własną historię.Czarna wysłuchawszy wszystkiego,miała mieszane uczucia.Po raz pierwszy,znalazła się w takiej sytuacji i po raz pierwszy,spotkała się z tym,że ci którym mogłaś ufać,nie są do tego zdolni.
Westchnęła
-A jak,ty się zwiesz?
-Jestem Malaika
-Anioł,-powiedziała z uśmiechem,-może chcesz,dołączyć do stada?
-Byłoby,to bardzo miłe,-uśmiechnęła się,-ale nie zmuszam cię,żebyś..
-Nikt mnie nie zmusza..to płynie z serca,-uśmiechnęła się
-W takim razie,dziękuję i..z wielką ochotą!
Hope kiwnęła głową,po czym wyszła z jaskini.Udała się szybkim  krokiem do jaskini stada.Znaczy,miała zamiar,lecz przerwał jej goniący ją Kifo.Zatrzymała się więc.
-I co?
-Powiem ci później..teraz,musimy uratować Wolną Ziemie,-powiedziała i ponownie zaczęła biec.Pierwszą myślą Kifo,był pożar,dobrze,że nie miał racji,czy może źle?

Kiedy znaleźli się w jaskini,całe stado już w niej było.Na środku były dwie duże zebry,a Taabu stała obok nich.
-Nareście jesteście..upolowałam kolecję,-powiedziała Taabu,po czym dodała,-Smacznego wszystkim!
-Stop!-krzyknęła Hope,na co wszyscy zebrani,spojrzeli na nią.Nie przejęła się tym i podeszła do zebr.Obwąchała je,po czym kichnęła.Nie pachniały dobrze.
-Są zatrute,-warknęła,-Upepo,Canon..zabieście je daleko
Lwy kiwnęły niepewnie głowami,po czym zabrali zwierzynę.Stado,dalej się w nią wpatrywała.Teraz,ponownie wyczuła w Taabu,strach.
-Taabu..wiem o wszystkim,no prawie..chce wiedzieć jeszcze,na kim chciałam tą zemste zastosować,-powiedziała,lecz widząc wzrok lwicy,dodała,-lepiej nie kłam,potrafie wyczuć kłamstwa!
Biała westchnęła z irytacją,po czym warknęła
-Zemsty na tobie i Kifo! Zacznijmy od tego,że kiedy zostałam wygnana,brat poszedł za mną,twój brat,nic mi nie powiedział,żeby cię szukać.Znalazłam cię i jego sama! Sama z rodzeństwem,wszystko uknułam! chciałabym,żebyście zginęli! Ale widać..nie udało się to!-syknęła z jadem,-moja mama,tata,brat i ja,należeliśmy do stada Majo! Niestety,wy się zjawiliście.Musiałam z rodziną odejść z jego "stada",gdy byłam mała,gdyż czerpał nami głód.NA Pustynnej Ziemi,nie było lepiej! Tata zmarł w podróży,mama poznała nowego partnera i urodziła siię moja siostra.Jak się domyślacie,byłam chora,ale mama to ukrywała.Wydało się,kiedy byłam starsza,zostałam wygnana,a brat poszedł za mną.Gdyby nie wy..nie przeszłabym przez to wszystko!!
-Tylko dlatego,zabiłaś pół sawanny!-wrzasnęła Adele
-Tak!
Na tym się skończyło,lwica uciekła,nie było możliwości,by wróciła.Całe stado,było w szoku.Hope miała dość rozmów,więc wyszła,by ochłonąć.Akurat na dworze zapanowała noc.Położyła się,poobserwowała gwiazdy,po czym zasnęła.
***
Taabu z rodzeństwem,odeszli daleko.Było wiadome,że nie wrócą.Następnego dnia,po tym wszystkim,Malaika,przyszła do jaskini stada.Wszyscy od razu,ją polubili.Ona także,zaklimatyzowała się w stadzie.Można powiedzieć,że wraz z oddejściem koszmaru,życie wracało do normy,ale czy spokój na pewno zapanował?
_____________________________________________
Hej! Swoją drogą,przepraszam za błędy,ale pisałam rozdział z bólem głowy.Mam nadzieję,że rozdział się spodobał :)
1.Czy spokój,zapanuję rzeczywiście?
2.Co myślicie o Malaice?
3.Taabu,czy faktycznie dobrze postępowała?
Pozdrawiam c:

3 komentarze:

  1. Super rozdział :)
    1.Pewnie nie.
    2.Da się ją lubić.
    3.Nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzialik i oczywiście czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że tak późno komentuję, moja wina... Ale już jestem! Rozdział jak zawszę wspaniały. Bardzo mi się podoba :)
    1. Coś mi się wydaje, że nie... Spokój? Tutaj? Myślę, że szykujesz coś naprawdę zdumiewającego, więc nie myślmy teraz o spokoju.
    2. Nawet da się polubić.
    3. Moim zdanie, nie. Po prostu nie i koniec.
    Nie trzymaj długo w niepewności! Czekam na następny rozdział i idę nadrabiać pozostałe :)

    OdpowiedzUsuń