-Hop o co chodzi?-zapytała Adele
-Cii..słuchajcie
Po paru sekundach i oni usłyszeli wołanie o pomoc.Bez wahania,pobiegli w tamtym kierunku.Na miejscu zobaczyli nastoletnią lwice.Jedną łapę,przyczasnął kamień.Bez wahania,pomogli jej uwolnić łapę.Kremowa,od razu wstała i podziękowała.
-Nazywam się Nanna
-Hope
-Kifo
-Adele
-Miło was poznać dzieciaki,dziękuję za ratunek...ale lepiej idźcie już sobie,zanim się zarazicie
Po ostatnich słowach,Hope już wiedziała,że lwica jest chora.Podeszła do niej,stanęła na tylnych łapach.
-Pomożemy ci,jeśli tego potrzebujesz
Kifo zrozumiał o co chodzi czarnej i powtórzył jej czynności.
-Od tego jesteśmy
Popatrzyła na nich dziwnie,lecz po ciężkim westchnięciu,opowiedziała im swoją historie.
Byłam królową,stada za tym lasem.Jednak kiedy zachorowałam,pozbyli się mnie.Chcieli zabić.Zastąpił mnie,nie radzący sobie z niczym lew.Przez niego doszło do wojny.Chciałam im pomóc,ale....kamień spadł mi na łapę.
-Pomożemy ci,odzyskać tron,-powiedziała Adele.
-Tak na pewno,parę lwiątek w wieku prawie nastoletnim i chora lwica,czuję że wygramy,-rzuciła sarkazm.
-Pomogliśmy już dużej ilości chorych.Papugom które nie mogły latać,zebrze która była ciężko ranna od dzieciństwa i oczywiście ślepemu gepardowi..uwierz i tobie pomożemy,-powiedziała Hope.
-Nie widź w nasz tylko lwiątek,ani chorych jak tam uważasz,-powiedział Kifo.
Adele tylko przytaknęła.Po paru minutach zastanowienia,podobny gest uczyniła kremowa.Przyjaciele na nic nie czekając,ruszyli w stronę stada lwicy.Przyspieszyli tempa by szybko pokonać las.Kiedy udało im się to uczynić,pomału zachodziło słońce.Nanna szła nieśmiało za nimi,jednak kiedy postawiła łapę na znajomej ziemi,to ona stanęła na czele.Zaprowadziła ich prosto pod królewską skałę.Nikogo jednak nie było.Nanna z przerażeniem spojrzała,na daleką łąkę.Dobiegały z niej odgłosy bitwy.Kremowa spuściła smętnie głowę.
-Zaczęła się walka,już po moim stadzie.
Hope i Kifo,rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia i pobiegli w stronę dźwięku.Za nimi biegła Adele i Nanna.Kiedy czarna i szary,znaleźli się na polu bitwy dwóch stad.Bez namysłu,rzucili się w środek.Przerwali tym samym walczącym.Wywołali oburzenie,śmiech i zaciekawienie.Stanęli przed władcami i zmierzyli ich wzrokiem.Razem z ich westchnięciem irytacji,powstało zaciekawienie,nawet u Adele.
-O co chodzi dzieciaki?-zapytał zły brązowy lew z wielką czarną plamą na oku.
-Ty jesteś królem tak?-zakpiła Hope
-Tak,-warknął
-Co myślicie o chorych?-skierowała się do całego stada
-Są słabi,nie potrzebni i wy ogóle tacy...dziwni
-Tylko tyle? Czy w nie kumacie,że oni też są zwierzętami? NIE można tak postępować i kieruję te słowa głównie do ciebie Majo! Nie można kogoś odsunąć,przestać kochać..z powodu choroby,-powiedziała jeszcze parę słów.
-A co ty możesz o tym wiedzieć?
-Też jestem chora.A wcześniej,była księżniczką i miałam rodzinę.Wszystko tracimy,kiedy okazuję się,że jesteśmy chorzy....
Większość lwów zaczęła szeptać i bez słowa odeszła wraz z królem innej ziemi.Widać było,że i oni wyciągnęli z jej przemowy lekcję.Natomiast Majo był zły.Stracił tytuł króla w tedy,kiedy stado przeprosiło Nanne i zwrócili jej tytuł.Podszedł w tedy do Hope To jeszcze nie koniec!
Uderzył ją całą siłą,po czym uciekł.Kifo wziął ją na plecy i pobiegł do najbliższego medyka.Stan lwicy był ciężki,nie wiadomo było czy przeżyję,albo czy wróci do dawnej formy.Kifo i Adele byli z tego powodu bardzo smutni,a nawet płakali.
-Hej,-usłyszeli za sobą i odwrócili się.Podbiegli do niech i mocno przytulili.Medyk powiedział,że Hope czuję się lepiej,ale powinna uważać.Postanowili,że te noc spędzą na tej ziemi.Natomiast z samego rana,ruszą z powrotem pomagać chorym.
![]() |
By me |
Mam nadzieję,że się podobał.Sorry,że krótki ale muszę się wyspać,przed wyjazdem do Anglii.Przepraszam za tak długą przerwę,ale to z braku weny...która teraz wróciła.Zapraszam na moje konto na wattpadzie-Klik
-pozdrawiam-