środa, 17 maja 2017

#19 Spotkanie,po raz drugi

Każde stworzenie,zamieszkujące Wolną Ziemię,przebudziło się że snu.Ale mniejsza o zwierzęta,ważniejsze są teraz lwy,zamieszkujące jaskinię lwiego stada.Kifo i Upepo,wyszli po cichu z jaskini.Wiatr,przyjemnie muskał ich grzywy.Uśmiechnęli się i ruszyli przed siebie.Ich kroki z początku powolne,zmieniły się w szybkie.Ominęli zwinnie drzewa i przeskoczyli kilka kamieni.W końcu,dotarli nad wodopój.Usiedli nad jego brzegiem i chwile wpatrywali się w tafle wody,po czym Kifo padł na trawę.
-Już się zmęczyłeś?-zaśmiał się Upepo
-Chciałbyś,-odparł,-idziemy na tą granicę?
-Nie wiem...dziewczyny się wściekną..
-Nie bądź cykor.Chce tylko obejrzeć tą ziemie.To zaledwie dwa dni drogi i tyle..
-A wymówka,-biały położył się obok,-nie możemy im po prostu powiedzieć?
-Hope się nie zgodzi,Adele pewnie też.A wymówka..e tam! Wymyśli się coś.Chodź,bo zaraz wstaną,-szary lew wstał i ruszył w stronę jaskini.Upepo powlókł się za nim.Szedł wolno,dopiero będąc bliżej jaskini przyspieszył.
-A uciekaj sobie,to nam nic nie da.Jak lwica się wścieknie,to dopadnie nas nawet na księżycu!-krzyknął do przyjaciela,będącego już daleko

Kifo miał już wejść do jaskini,kiedy nagle wybiegły z niej lwiątka.Maisha i Binn,pobiegli na sawanne,ale Zawadi się nie udało,bo lew ja złapał.Lwiczka zachichotała.
-Tato..
-Gdzie się kruszynko wybierasz?
-Wraz z Maishą i Binn'em,idziemy nad wodopój
-A to ciekawe,ja właśnie z tamtond wracam,-lew puścił córkę,która od razu dołączyła do przyjaciół.Dwa lwy,przekroczyły próg jaskini i zniknęli w jej wnętrzu.Na samym środku,leżała pozostawiona zebra.Większości stada,już nie było.Kilka lwic,leżało w koncie.Wśród nich Adele.Kiedy biała,zobaczyła męża i przyjaciela,wstała i podeszła do nich.Przytuliła Upepo i spojrzała na niego zatroskana.
-Gdzie byłeś? Gdzie oboje byliście?
-Nad wodopojem,-odparł Kifo,-gdzie Hope?
-Poszła na spacer,-odpowiedziała krótko i wróciła do lwic.

-Idziemy,-szepnął Kifo do ucha Upepo.Lew tylko kiwnął głową i ruszył za przyjacielem.Ruszyli w stronę sawanny.Szybko przez nią przeszli i znaleźli się na granicy.Dalej poszło już na spontanie.Przeszli przez granicę i ruszyli dalej.
*
Hope czaiła się w trawie.Jej zmysły szalały pod pływem emocji.Pierwszy raz od pewnego czasu,wybrała się na polowanie.Wiedziała,że przed nią pasie się antylopa.Czuła doskonale jej zapach i słyszała jej delikatne ruchy.Wysunęła pazury i zaczęła się skradać.Obnażyła kły,zmrużyła oczy.Kiedy była już wystarczająco blisko,skoczyła,tym samym ją zabijając.Chwyciła ją w zęby i zaczęła ciągnąć w stronę jaskini.
*
Maisha wpatrywała się w tafle wody.Jej zielone oczka,zabłysły.Uśmiechnęła się i spojrzała przed siebie.Zawadi i Binn,oblewali się wodą.Uśmiech szedł z jej pyszczka.Nie wiedziała,nawet dlaczego.Znów spojrzała w tafle wody i tak już pozostało,dopóki przyjaciele nie zaproponowali gry w berka.Maisha zaczęła ich gonić,z wymuszonym uśmiechem na pyszczku.Następnie,to goniła ją i Binn'a Zawadi.
Bawili się jeszcze w chowanego i "Prawda czy Wyzwanie".I tak do wieczora..
*
Hope i Adele,wpatrywały się w widnokrąg.Pomału się ściemniało,a ich mężów dalej nie było.W końcu,Hope spojrzała na przyjaciółkę.
-Idę na spacer..
-Sama? O tej porze?
-Muszę ochłonąć,zdenerwowałam się,-powiedziała czarna,-zaopiekujesz się Maishą i Zawadi?
-Tak
Hope kiwnęła głową i zaczęła biec w kierunku sawanny.Nie przeszkadzała jej późna godzina,bo i tak jej nie widziała.Jej biec,zmienił się w szybki chód.Wiatr,muskał ją po pyszczku i powiewał jej futrem.Uśmiechnęła się lekko i ułożyła na niedalekim głazie.Przymrużyła oczy i rozbudziła zmysły.Znajdowała się na łące.Czuła to,po znikających zapachach roślinożerców.Poza tym,trawa była tu miękka i kojąca,taka jaka bywała na ich łąkach.
Zaczęła się wsłuchiwać,w odgłosy nocy.Cisza,raz na jakiś czas przerywana,odgłosami wiatru zrywającego liście z drzew.I nagle...usłyszała trzask.Szybko się opanowała,pomimo że serce jej mocno waliło.Wstała i nasłuchiwała.Ktoś za nią stał.Czuła jego oddech.To nie był Kifo,ani Upepo,ani nawet Canon.Zapach,który właśnie poczuła,był jej obcy.A przynajmniej,tak myślała...

Odwróciła się,mimo iż wiedziała,że i tak nie zauważy lwa.
-Witaj..Hope,-odparł suchym głosem
-Po mych oczach możesz wnioskować,że cię nie widzę.Oświecisz mnie,kim jesteś?!-warknęła
-Nie wiesz? A to dziwne.Pamiętasz może Nanne?
-Nanne..pewnie! Ale to nie tłumaczy,kim jesteś?!
-Jestem Majo.Przez ciebie i tych twoich koleżków,straciłem w tedy tytuł króla.Długo..-mówiąc to popchnął ją,tak że upadła,-szukałem was,żeby moja zemsta,weszła w życie!
Poczuła,że nie są tu sami.Wkrótce,z krzaków wyszły trzy czarne lwy.Pokłoniły się przed brązowym.
-I co,dalej uważasz się za taką wspaniałą! Jesteś nikim! Zerem!-krzyczał i zadawał jej ciosy.Pozostali,patrzyli na to chwile z osłupieniem,po czym poszli w ślady króla.
Czarna lwica,broniła się.Niestety,traciła pomału przytomność.Poczuła kolejne uderzenie w policzek.W odwecie,walnęła owego lwa mocno w nos.Poleciała mu krew.Majo warknął głośno i przycisnął ją mocniej do ziemi.
-Nigdy nie będę nikim,bo każdy jest kimś!-powiedziała odważnie Hope
-Ta jasne.Ja tu tylko,dopełniam zemsty!
-To już słyszałam!-walnęła go z całej siły w policzek.
Lew warknął i już miał ją uderzyć,kiedy..
-Zostaw ją!!
Oczy lwa,spojrzały na winowajcę.Kifo wyprostował się i warknął groźnie.Za nim,stał Canon,Adele i Upepo.Cała czwórka,warczała.Podobnie zrobiły obce lwy.Majo szedł z lwicy i podszedł do Kifo.Zmierzył go wzrokiem.
-Także przez ciebie,spotkał mnie taki los.Też powinien za to zapłacić!-rzucił się na niego.

Nikt nie reagował.Lwy trzymające stronę brązowego,uciekły tak szybko,jak tylko się pojawili.Adele pomogła wstać przyjaciółce i od razu ją przytuliła.
-Nic ci nie jest?-spytała biała
-Nie nic... bardziej martwię się o Kifo!

Owy lew,dalej walczył z brązowym.Mimo iż brązowy był bardziej masywny,Kifo bez większych problemów,powalił go na ziemię.Przywalił go do niej mocnej,kiedy ten próbował się wyrwać.Do lwa,podeszła Hope i stanęła po jego prawej,a Adele po lewej.
-Twoja zemsta..-zaczęła czarna,-uznajmy,że się skończyła
-Zakłóciłeś spokój tych ziem,było warto?!-warknęła fiołkowo oka
-Tak.Było.Tylko szkoda..że nie leżycie w grobie!-warknął
-A mi,nie szkoda!-odpowiedział Kifo,schodząc z lwa,-nie zbliżaj się więcej,do mojej księżniczki i ziemi,na której panuje pokój.Tak ma pozostać!
Lew nic nie odpowiedział,próbował jeszcze uderzyć lwa,ale kiedy chybił,wolał uciekać.Szary patrzył chwile,w ślad za nim,po czym przytulił czarną lwicę.Ta jednak się odsunęła.
-Dzięki za ratunek,ale..gdzie byłeś?
-Wiesz,to długa historia.Zacznijmy od tego,że chce ci kogoś przedstawić
Upepo podszedł bliżej,a za nim biała lwica.Miała nie tylko taką sierść,ale także takie oczy.Spojrzała na nich nieśmiało.
Hope spojrzała w jej stronę,tak jakby ją widziała.
-Zacznijcie się tłumaczyć,-wyprzedziła ją Adele,-nawet jakby miało to zająć całą noc...
-----------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podobał.To jest już,przed ostatni rozdział tego sezonu.Czy będzie 2 sezon? to się okaże.
Przyznam,że początek to był spontan.Może się udał.Co ogółem myślicie,o rozdziale?
1.Km była ta lwica? Czy jest kimś ważnym dla fabuły?
2.Co myślicie o powrocie Majo?
A teraz...idę oglądać Idola xd
*pozdrawiam*