Hope,wraz z córkami,szła przez sawanne.Nie odpowiedziała na pytanie córki i szła dalej.Coraz lepiej,radziła sobie,że swoją chorobą.Tak jak robiła to Sun,Hope używała zmysłów.Czuła doskonale słońce,parzące ją po plecach.Słyszała,śpiew ptaków i kopyta,biegnących antylop.Zatrzymała się i odwróciła,by spojrzeć na córeczki.Uśmiechnęła się szeroko.
-Na tych pastwiskach,pasie się wiele antylop.Dzisiaj,zapolujecie na jedną z nich i tym samym,załatwicie sobie nie tyle obiad,jak nauczenie się podstaw łowieckich
-A jeśli nam się nie uda?-spytała Maisha
-W tedy,wykaże się słuchem i zwinnością,pomogę wam w razie czego,-czarna lwica usiadła,-teraz...zacznijcie się skradać,przybliżać do wybranej zwierzyny.Unikajcie wiatru,łapy niech przylegają do ziemi.Kiedy będziecie,wystarczająco blisko,skoczcie!
-Myślisz,że się uda?-tym razem,pytanie zadała Zawadi
-Zapewne,jeśli jednak pójdzie na odwrót,mamusia was uratuję,-przytuliła je,po czym popchnęła je w stronę wysokich traw.Lwiczki przełknęły ślinę i zaczęły się skradać,do najmniejszej antylopy.Unikały wiatru,a ich łapy przyległy do ziemi.Kiedy były już dość blisko,miały skoczyć,kiedy rozległ się ryk i antylopy uciekły.Od razu,podbiegły do mamy i ukryły się za nią.Hope wyczuliła swoje zmysły.
-Pójdźcie po tatę,dobrze?
-Dobrze..-ledwo przeszło przez usta spanikowanej Zawadi.Maisha opierała się,ale w końcu,podreptała za siostrą.Kiedy,Hope została sama,bez najmniejszego strachu,poszła w stronę źródła dźwięku.Poczuła,że ktoś staje przed nią,a po zapachu,zdołała rozpoznać,że to lwica..a właściwie lwice.
-Kim jesteście?-powiedziała partnerka Kifo,zamykając oczy.Nie chciała,żeby nieznajome,dowiedziały się,że jest ślepa..nie na razie.
-Jestem Binti,a to moja siostra Tamu,a ty kim jesteś?
-Jestem Hope,TA Hope
Siostry spojrzały na siebie.Jedna z nich,była beżowa,druga kremowa.Binti miała pomarańczowe oczy,a Tama niebieskie.
-Właśnie ciebie szukaliśmy..ciebie i twojego męża,-powiedziały
Hope otworzyła oczy i uśmiechnęła się do nich szeroko.Od pewnego czasu,nie miała komu pomagać,więc bardzo się cieszyła,że dostała tą szanse.Ciekawiło ją,komu chcą,żeby ona i Kifo,pomogli.Czy lwice są na coś chore?
Kifo pojawił się trochę później.Podbiegł do żony i spojrzał na lwice stojące obok,z zaciekawieniem.Czarna lwica,uprzedziła jego pytanie.
-To są Binti i Tama.Potrzebują naszej pomocy
-W czym?
-My...może zaczniemy od początku...-westchnęła starsza z sióstr,Binti,-pochodzimy z pobliskiego stada.Urodziliśmy się tam i wychowaliśmy.Zarówno ja,jak i moja siostra.W stadzie,nie było dużo lwiątek,bawiliśmy się więc,najczęściej same.W końcu,poznałyśmy lewka,Lief'a.Był naszym najlepszym przyjacielem.Miał piękną brązowa sierść i czarną grzywę.A jego zielone oczy,połyskiwały w nocy.Bardzo go lubiłyśmy.Był chory.Miał coś z łapami i nie umiał szybko chodzić,ogółem miał z tym problem.Nie przeszkadzało to zarówno nam,jak i mu.Gdy jednak podrósł,zaczął się tego czepiać.Stał się nie tyle agresywny,co chamski i niemiły,nawet dla nas.Chcemy,aby znowu,był tym samym radosnym lewkiem! Pomożecie?
Hope posłała porozumiewawcze spojrzenie szaremu.Ten pokiwał głową i zwrócił się do obu sióstr:
-Pomożemy wam.Wyruszamy,jutro rano,a teraz..zapraszamy na obiad!
-Dziękujemy!
***
Tak jak powiedział Kifo,następnego dnia,cała czwórka,ruszyła ku stadu,w którym wychowali się przyjaciele.Siostry szły pewnie na przodzie,od czasu do czasu,odwracając się.Po długiej wędrówce,doszli na teren ich stada.Kifo opisał ją Hope,żeby mogła ją sobie wyobrazić.Powiedział,że jest to ładna ziemia,pełna wodopojów i jaskiń.Wszędzie rosną kwiaty lub płyną strumyki.Tama opisywała także,w jakie zabawy można się tu bawić,oraz gdzie się poluję.Trzeba przyznać,że była wielką gadułą.
W końcu,doszli do jaskini,którą zamieszkiwał przyjaciel sióstr.Binti,kiwnęła głową,na znak,że mogą wejść.Jaskinia,ku zdziwieniu szarego lwa,była ogromna.Miała kilka przejść,ale to właśnie przy najmniejszym,w ciemnym koncie,leżał Lief.Brązowy spojrzał na przybyłych i warknął w ich stronę.Binti i Tama,spuściły smętnie łby i podeszły do lwa.
-To są..
-Wiem,Hope i Kifo.Jak widzę,każdemu mówicie o moich problemach!
-Naszych problemach!-oburzyła się Binti
-Phi! Jak zawsze,coś sobie ubzdurałaś!
-Ciszej! Może wszystko najpierw wyjaśnimy,opowiecie nam wasze wersje o treści...przyjaźni i skończymy te wrzaski.Co wy zwierzęta!?-uniósł się Kifo.
-Zgoda,-przyznał,po długich namowach lew
-Zacznij więc,-Hope usiadła obok i posłała mu czarujący uśmiech
-Uwielbiałem się z nimi bawić,ale zawsze czułeś się jakiś...gorszy.Mam coś z łapami i ledwo co,na nim stoję.Nie wierzę,że chciały się przyjaźnić,z kimś takim jak ja!
-Chciały...bo nie jesteś inny.Jesteś zwykłym lwem,który ma problem z łapami,-mówiła Hope,-ale to nie oznacza,że jesteś słabszy,że cię nie lubią!
-Jakoś w to...-nie dane mu było skończyć,gdyż przerwał mu Kifo.
-Ona cię lubią.Przyjaźń,to wielki dar,nie lekceważ jej.Bo nie wierz...kiedy się skończy.
-Ale..
Binti i Tama,nie czekając dłużej,przytuliły lwa,a Hope i Kifo,nie chcąc im przeszkadzać,wyszli z jaskini.Kifo złapał swoim ogonem,ten Hope i zaczęli,kierować się ku Wolnej Ziemi.
\Droga minęła im szybko i z powrotem mogli,przytulić swoje córki.
-Jak wam minął dzień?-spytał Kifo,kładąc się obok Hope.Czarna lwica,myła właśnie ich starszą córkę,a młodsza,już słodko pochrapywała,przy swoim ojcu.
-Całkiem fajnie.Bawiliśmy się długo na sawannie.W chowanego,berka,a nawet "lew nie widzi".
-CO to za gra? jakoś o niej nie słyszałam,-Hope zainteresowała się rozmową i zaprzestała na chwile obecnych czynności.
-Że ktoś zakrywa oczy i co parę sekund,odwraca się i w tedy,pozostali gracze,muszą stać w bezruchu,a jak się poruszą,przegrywają.
-Mhm...ciekawe,-odpowiedzieli równocześnie Hope i Kifo,po czym ziewnęli.Zamknęli oczy,podobnie jak Maisha.Starsza córka,położyła się obok młodszej i zasnęła.Hope i Kifo,jeszcze długo nie spali,aż w końcu i oni,odpłynęli do krainy snów,przytuleni do siebie.
------------------------------------------------------
Ta dam! Mam nadzieję,że kolejny dzisiejszy rozdział,wam się podoba.Jesteśmy coraz bliżej,końca 1 sezonu.
*pozdrawiam*