piątek, 30 grudnia 2016

#2 Wspaniałego życia dobiega koniec

Słońce było już wysoko na horyzoncie,tak że całe pustynne królestwo się gotowało.Lwice z ciężkim sercem wybrały się na polowanie.Natomiast król i królowa zabrali swoje dzieci,pod daleko położone jeziorko.Lew i lwica położyli się na drobnej skałce,patrolując swoje młode.To było ich pierwsze rodzinne wyjście,od dwóch tygodni.Lew rzadko spędzał czas z rodziną.Nawet teraz chciał wyrwać się i uciec od ojcowskich obowiązków.Cieszył się że będzie ojcem,jednak z czasem  żałował tego.Co prawda,kochał swoje potomstwo,ale miał już dość opiekowania się nimi.Dzisiaj jednak musiał spędzić z nimi czas,z rozkazu Hasiry.
Słońce dalej unosiło się na widnokręgu.Furaha przestał gryźć ucho brata i podbiegł do siostry.Razem zaczęły się atakować.Królewskie rodzeństwo stanowiło zgraną paczkę i nic nie było w stanie ich rozdzielić.Bracia zawsze bronili siostry a ona ich.Tego dnia bawili się w berka,chowanego aż w końcu przyszła pora na zapasy.Hope siłowała się z braćmi i jak można było się spodziewać przegrała.
-Ha ha,jesteśmy najlepsi!!-krzyczeli jej bracia,tym samym przybijając sobie piątki.Hope tylko wystawiła im język i wskoczyła do jeziora.Białe lewki poszły w jej ślady.Tym razem zabawa przeniosła się do wody.Ganili się i pluskali.
Wiem,wiem kiepskie.Niestety się nie udał :(
Nagle coś zarechotało.Była to drobna żaba.Busara od razu zwrócił na nią uwagę i zachwycał się płazem.Pochylił głowę bliżej i w tedy na niego wskoczyła.Hope i Furaha wybuchnęli śmiechem.Busara zrobił obrażoną minę i rzucił z siebie żabę.
Rodzeństwo wróciło do zabawy.
W tym czasie ich rodzice odbyli poważną kłótnie.W jej efekcie lew wrócił do stada a lwica została z młodymi.
-Mamo wszystko gra?-spytała Hope
-Tak córciu,to tylko kłótnia.Wracaj do braci,-polizała ją po główce.Czarna wróciła do zabawy.Hasire za to zmorzył sen i nim się obejrzała,zasnęła.

Hope
Ganiałam razem z braćmi świerszcze.

Kiedy już miałam jednego w łapkach.
Poczułam się dziwnie.Oczy zaczęły mnie piec,głowa boleć.Padłam na ziemie,zamknęłam opuchnięte oczy i zaryczałam z bólu.Bracia szybko do mnie podbiegli,podobnie jak mama.Słyszałam tylko stłumiony krzyk po czym straciłam przytomność.

Obudziłam się dopiero u szamana.Małpa patrzyła na mnie smutnym wzrokiem.Dotknęłam swoich oczu,okazało się że mam na obu blizny.
-C-co się stało?-zapytałam szeptem
-Przykro mi,-tylko tyle powiedział.Dopiero teraz spostrzegłam płaczącą matkę i smutnego jak jeszcze nigdy ojca.Bracia stali w kącie a w ich oczach również dostrzegłam łzy.
-CO się stało!!?-krzyknęłam
-Córciu,-podeszła do mnie mama i lekko trąciła nosem,-jesteś chora
-Co?-w tedy mój świat legł w gruzach.Słyszałam o lwach którzy przez chorobę zostali zabici.Ja byłam księżniczką,hańbą dla królestwa,tak? TATO powiedz coś!!
-Przykro mi,-szepnęła i razem z braćmi mnie przytuliła.Kiedy mnie puścili,spojrzałam przez łzy na ojca.
-Wyjście jest tylko jedno,-powiedział i......
---------------------------------------
Tak wiem,krótkie i nudne.Chyba wena dla tego bloga mnie opuszcza.Nie wiem czy go nie usunę.
1.NA co choruję Hope?-według was
2.Jakie jest rozwiązanie?
Blog może zostać wkrótce usunięty,sorry jeśli tak będzie :(

5 komentarzy:

  1. No nie! Jak mogłaś urwać w takim momencie! Samo ZUO! Dobra, nie ważne.

    1. Padaczka... Tak to mi wygląda
    2. Odpadaczkowanie xd

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie usunę bloga,więc możesz tu zaglądać jak chcesz.
      PS:śmieszne z tym 2

      Usuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale bardziej lubię Busarę niż Furahę.
    Według mnie to Busara powinien być następcą :) Ale to tylko moja filozofia. Rozdział jest ciekawy, życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń